sobota, 23 kwietnia 2016

Od Aaron'a c.d Adelaide

Spojrzałem na odjeżdżającą dziewczynę, chyba ją uraziłem. Jakoś mnie jednak to nie ruszyło. Nie liczyłem na to, że kiedyś ją spotkam. Bądźmy szczerzy ona to dama z królewskich salonów, a ja? No właśnie... Jestem zabójcą, który udaje kogoś aby tylko nikt nie dowiedział się co tak naprawdę robi.
-Chodź mały. - Wilk mruknął i ruszył za mną. Musiałem znaleźć jakieś schronienie na kilka nocy, nie wrócę do domu. Wiem, że jakbym to zrobił to od razu królewskie kundle wsadziłyby mnie do celi. Skierowałem nas nad rzekę, chciałem tylko się wykąpać i ruszyć gdzieś dalej. Jednak to co zastałem na miejscu mnie zszokowało.
Była tam Adelaide z mężczyzną. Nieznajomy jedną ręką trzymał ręce dziewczyny za jej plecami. W drugiej natomiast nóż, ostrzem skierowany do jej gardła. Szybko wycofałem się w las. Zacząłem podkradać się coraz bliżej i bliżej. Cień drzew pozwalał pozostać mi niezauważony. Kiedy w końcu znalazłem się na tyle blisko aby zaatakować. Złapałem Sybira za szyję.
-Bierz go! - Mój szept był ostry niczym uderzenie bicza. Mój pupil zareagował błyskawicznie. Nim napastnik zdążył się zorientować wilk zatopił swoje kły w jego ramieniu. Krew zaczęła płynąć w tym samym czasie co krzyk z jego ust. Wyskoczyłem z ukrycia, po drodze wyciągnąłem nóż. Wolną ręką odepchnąłem dziewczynę, a sekundę później poderżnąłem gardło napastnikowi.
-Nic Ci nie jest? - Zapytałem podając rękę Adelaide.
-Raczej nie. - Była w szoku. Przyjęła rękę i wstała. Chwilę ciszy przerwał Sybir, wilk zaczął wpatrywać się w ścianę lasu i wyszczerzać kły.
-Co do... - W tym samym czasie przede mną zjawiły się dziesięć psów królewskich na koniach. Zakląłem pod nosem spoglądając na nich.
-Ratować księżniczkę! A jego pojmać! - Rozkaz padł od jednego z kundli.
Broniłem się ze wszelkich sił. Jednak oni grają nie fair. Któryś z nich przestrzelił mi łydkę strzałą, drugi strzał padł w drugą łydkę. Nie czułem żadnego bólu. Jednak straciłem kontrolę nad nogami.
-Pozabijam was kundle! - Warknąłem kiedy zakładali mi pętle na nadgarstki.
-Teraz możesz najwyżej pocałować mnie w du*ę. - Zaśmiał się jeden z nich. Po czym wrzucili mnie na konia i założyli worek na głowę.
*** Kilka godzin później ***
Wyciągnęli mnie z lochów i zaciągnęli przed oblicze samego króla. Tam przeczytali zarzuty... Między innymi obraza króla, próba porwania i zabicia księżniczki. Wisiałem na rękach kundlów i śmiałem się tylko.
-Co Cię tak cieszy? - Zapytał król gniewnie.
-Śmieszą mnie bajki Twoich piesków. - Podniosłem głowę i patrzyłem w oczy Arthur'a. Kątem oka widziałem Adelaide.
Adelaide?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz