Jeden ze strażników szybko wsadził mnie na moją klacz, a wodze zawiązał na swoim siodle.
-Co ty wyprawiasz?-fuknęłam.
-Ja muszę o księżniczkę dbać, a księżniczka ma charakterek, więc mogłaby uciec-posłał mi ciepły uśmiech, a ja cicho prychnęłam. Po chwili zauważyłam, że Aaron ma do nóg wbite strzały.
-Ej, co wy chcecie z nim zrobić?-zapytałam.
-Księżniczka się nie przejmuje-odparł strażnik i pognał swojego konia. Luna była do niego przywiązana, więc musiałam galopować za nim. Odwróciłam się w siodle i zauważyłam, że zabierają chłopaka.
**
Kilka godzin później siedziałam razem z ojcem w Sali Tronowej. Niecierpliwie czekałam na przyprowadzenie więźnia, czyli Aarona. W końcu przyszedł. Zarzuty zostały odczytane, a chłopak się zaśmiał. Ojciec go zbeształ.
-Chłopcze, nie szkoda ci było życia? Spędzisz je teraz w lochu, a widzę, że jesteś młody. Tyle rzeczy przed tobą-powiedział ojciec. Aaron zmierzył go wzrokiem, a później spojrzał na mnie.
-Ojcze, uważam, że ten chłopak jest niewinny-pierwszy raz zabrałam głos. Tata zmarszczył brwi.
-Znasz go? Nie możesz bronić przyjaciół, Adelaide. Księżniczka musi być sprawiedliwa.
-Nie znam go, po prostu...Wymknęłam się dzisiaj z zamku, przecież wiesz. Widziałam całe wydarzenie. To jeden bajarz go o wszystko oskarżył, ale to nieprawda. Powinieneś skazać bajarza, ojcze-musiałam skłamać, inaczej ojciec na pewno, by go nie uniewinnił.
-Muszę obmówić to z radą-powiedział ojciec. Był lekko zdezorientowany. Wyszedł z Sali Tronowej, a za nim poszli strażnicy. W sali tronowej zostałam tylko ja i Aaron.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz