Siodłałam swoją klacz w królewskiej stajni.
-Księżniczko, może ja to zrobię?-zapytał jeden ze stajennych. Zmierzyłam go lodowatym wzrokiem. Nienawidziłam, gdy ludzie uważali, że skoro jestem z rodziny królewskiej, wszyscy ludzie muszą mnie wyręczać.
-Nie, potrafię osiodłać konia-prychnęłam.
-A czy księżniczka ma pozwolenie od ojca?
Pozwolenie od ojca, jeszcze czego. Jestem dorosła i chyba mam prawo wybrać się na przejażdżkę sama. Bez straży i króla.
-Mam-skłamałam, po czym wsiadłam na osiodłaną klacz. Wyjechałam ze stajni i ruszyłam w stronę targu. Popędziłam klacz do kłusa. Widziałam, że przechodzący ludzie wytykali mnie palcami i szeptali "Księżniczka! Patrzcie, bez straży!". Głupcy. W pewnym momencie zauważyłam królewską straż. Pognałam konia, by się przed nimi schować. Gonili jakiegoś chłopaka, więc po cichu pojechałam za nimi. Zgubili go, gdy skręcił w uliczkę prowadzącą do lasu. Pojechałam tam.
-Ktokolwiek tam jest, niech się pokaże!-powiedziałam, lecz wiedziałam, że w krzakach siedział ten chłopak. Wyszedł razem ze swoim psem.-Kim jesteś?
-Aaron Poe. A ty, to?
Nie poznał mnie. Jakie szczęście. Przez chwilę wałczyłam ze sobą, czy przedstawić się jako ja, czy wymyślić nowe imię i nazwisko. Stwierdziła jednak, że moje kłamstwo i tak wyszłoby na jaw.
-Adelaide Evans-odparłam.
-Evans? Ta Evans?
-Niestety.
-Księżniczka?-zapytał, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
-Księżniczka-westchnęłam.
<Aaron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz