piątek, 22 kwietnia 2016

Od Aaron'a

Czy jest coś lepszego od wolnego wieczoru? Chyba nie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem widząc z oddali drewniany szyld z napisem "U Barniego". Była to moja ulubiona karczma. Spojrzałem kątem oka na Sybira, szedł niechętnie przy mojej nodze z opuszczonym łbem. Mijający nas ludzie wzywali Bogów, Boga i wszystko inne aby broniło ich przed zwierzęciem. Wywróciłem tylko oczami i nie reagowałem na reakcje.
Przed drzwiami zatrzymałem się i podrapałem mojego podopiecznego po łbie.
-Idź. - Powiedziałem, ten odwrócił się tylko i oddalił truchtem. Po chwili zniknął gdzieś między budynkami. Słychać było tylko piski kobiet i groźby mężczyzn. Wiedziałem, że Sybir da sobie radę.
Spojrzałem na dość solidne drewniane drzwi, pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka. W pomieszczeniu panował półmrok, powietrze było przesiąknięte dymem z fajek i alkoholem. Rozejrzałem się wokół, jak zawsze wszędzie siedzieli pijani chłopi. Jednak gdzie nie gdzie widziałem jakiś strażników z tutejszymi "paniami do towarzystwa", które liczyły na jakiś większy zarobek.
Zacząłem przeciskać się pomiędzy stołami, krzesłami i pijakami aż nie zająłem swojego miejsca.
*** Następnego dnia ***
Przechadzałem się pomiędzy straganami na targu. Dotarłem do mężczyzny w średnim wieku. Wokół niego była zgromadzona większa liczba ludzi. Zaciekawiony podszedłem bliżej.
-Możecie mi wierzyć lub nie ale ja to widziałem! Powtarzam wam, widziałem na własne oczy. W innych królestwach ludzie są zupełnie inni. W jednym byli malutcy niczym czterolatki, a w drugim ogromni jak góry. - Nieznajomy wymachiwał rękoma jakby chciał zobrazować swoje słowa. - Mają też inny kolor skóry są cali niebiescy, czerwoni, zieloni lub fioletowi.
Wtedy nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.
-Z czego rżysz? - Zapytał przerywając swoje historie.
-Z Twoich opowieści, nic się tutaj nie zgadza. Ludzie w innych królestwach są tacy sami jak my. Nie są jakoś genetycznie zmodyfikowani. - Opanowałem się i zacząłem tłumaczyć.
-Bredzisz! Ja to widziałem, na własne oczy! - Bajarz aż się zaczerwienił ze złości.
-Nie, to Ty kłamiesz. Byłem w innych królestwach i wiem...
-Straże! Straże!!! - Oszust zaczął się wydzierać przez szemrających wokół ludzi. Nie musieliśmy długo czekać na interwencje. Uzbrojeni mężczyźni zjawili się jakby spod ziemi, zakląłem pod nosem jakoś nigdy ich nie lubiłem.
-Ten mężczyzna obraża naszego króla! - Bajarz zaczął mnie oczerniać. "Psy królewskie", jak zwykłem nazywać strażników, rzuciły się na mnie. Na moje szczęście otaczała mnie spora liczba osób.
-Sybir, spadamy! - Krzyknąłem do pupila aby na pewną zaczął za mną biec. Uciekałem przed mężczyznami przez targ, ulice i jakieś uliczki. Kilka minut później znalazłem się w lesie. Teraz wiedziałem, że jestem bezpieczny. Chwilę zajęło mi zgubienie ich między drzewami. Schowałem się za skałami i usiadłem na ściółce. Moje serce waliło jak oszalałe, powoli zacząłem jednak wyrównywać oddech. Zaśmiałem się na głos, Sybir przekrzywił łeb i mruknął. Wokół panowała cisza, przerwana została jednak tętent końskich kopyt. Zamknąłem oczy i miałem nadzieje, że to nie są psy królewskie. Nie wychylałem się, ktoś zatrzymał się na drodze po drugiej stronie mojej kryjówki. Miałem wrażenie, że minęły całe wieki.
-Ktokolwiek tu jest niech się pokaże! - Otworzyłem oczy. "Wysłali kobietę aby mnie znalazła?", zadałem sobie te pytanie. Chodź znałem odpowiedź, to było nie możliwe. Zaciekawiony wstałem powoli i wyszedłem. Na przeciwko mnie stał koń, który nerwowo przestępował z nogi na nogę. W siodle natomiast siedziała młoda kobieta o kasztanowych włosach, brązowych oczach i szczupłej sylwetce. Ubrana była w piękne szaty, byłem lekko zdezorientowany. Jednak nie okazywałem tego w żaden sposób. Sekundę później zjawił się mój pupil. Koń zarżał nerwowo, Sybir obnażył kły.
-Spokój. - Warknąłem na niego. Po czym przeniosłem spojrzenie na dziewczynę.
-Kim jesteś? - Zapytała.
-Aaron Poe. A Ty to?? - Uniosłem pytająco brew.
Adelaide?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz