- Dobrze, księ... Ekh. Adelaide- powiedziałem to z wielkim trudem.
Od zawsze byłem przyzwyczajany, że do osób z rodziny królewskiej trzeba zwracać się z szacunkiem, a tutaj lady Adelaide prosi, żeby zwracać się do niej po imieniu. Dziwnie się z tym czułem. Jednak widząc uśmiech na jej twarzy, będę musiał to jakoś wytrzymać.
- Adelaide... Mógłbym ci chociaż na razie mówić lady Adelaide? Ciężko mi się przyzwyczaić do tego...- spojrzałem na nią zakłopotany.
- Dobrze, niech będzie- odwróciła na chwilę głowę w moją stronę, by po chwili znowu cieszyć się widokami.
Zatrzymaliśmy się na polanie. Pogoda była wręcz idealna na piknik, który miałem w planach. Zsiadłem pierwszy, by potem pomóc jej. Rozłożyłem koc, jednak jedyne co miałem do jedzenia to kilka owoców i woda w mianierce. Konie puściliśmy wolno, żeby mogły poskubać trawę. Nie uciekłyby i tak za daleko. Z torby wyjąłem sobie jedno jabłko i usiadłem, podpierając się ręką. Adelaide również wzięła sobie jeden z wielu owoców i również usiadła. Na łące było wiele kwiatów, toteż motyli nie brakowało. Co jakiś czas jeden z nich przelatywał obok nas. Ostatecznie położyłem się, kładąc ręce pod głowę. Nade mną przeleciały dwa czerwone motyle.
- Pazi królowej to tu nie brakuje- uśmiechnąłem się delikatnie.
- Znasz się na motylach?- spytała, najwyraźniej zainteresowana.
- Co nieco- podniosłem się trochę, podpierając na łokciach. Wskazałem na żółto-skrzydłego motyla niedaleko- Tamten to cytrynek.
- Skąd znasz ich nazwy?- przechyliła delikatnie głowę.
- Zanim ojciec wziął mnie pod rycerskie wychowanie, biegałem po polach, bawiąc się z bratem- odparłem patrząc na przejrzyste, czyste niebo, na którym nie było ani jednej chmurki.
- Też bym tak chciała... Tutaj to wszyscy myślą, że jestem jakimś drogocennym, delikatnym wazonem z którym trzeba się ostrożnie obchodzić i uważać- westchnęła.
- Uwierz mi, lady Adelaide, oni chcą dla ciebie jak najlepiej. Jesteś jedyną dziedziczką tronu. Gdyby coś ci się stało i dajmy na to, umarłabyś, czego milady nie życzę, a twój ojciec również by odszedł, wiele nieodpowiednich ludzi chciałoby objąć tron. Mogliby wtedy całkowicie zrujnować państwo, doprowadzić je do zagłady- spojrzałem na nią kątem oka.
- Ale ojciec też traktuje mnie jak jajko...- mruknęła.
- To dlatego, że tylko ty mu zostałaś. Jesteś jego jedynym dzieckiem, przypominasz mu jego żonę, a twoją matkę, lady Dianę, która była bardzo dobrą kobietą. To wszystko dlatego, że chce dla ciebie jak najlepiej, troszczy się o ciebie- wyjaśniłem.
<Adelaide?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz