Uniosłam brew.
-Myślisz, że nie wiem, jak wyglądają ludzie z innych królestw?-prychnęłam.
-Tego nie powiedziałem.
-Ale pomyślałeś-fuknęłam.-Byłam w innych królestwach. I to nieraz. Ludzie są identyczni, jak my. Niektórzy trochę bogatsi, niektórzy biedniejsi, ale nikt nie jest jakiś dziwnie inny.
-Powiedz to tamtemu bajarzowi.
-Po co? Niech żyje w błędnym przekonaniu. Głupiec.
Clair de Lune zaczęła się wiercić. Zawsze była taka niecierpliwa.
-Twój koń nie jest zadowolony, że stoi-stwierdził.
-Wiem, dawno na niej nie jeździłam. Jest pełna energii-odparłam. Klacz zarżała. Spięłam ją łydkami i bez słowa odjechałam. Zdążyłam jeszcze się odwrócić i kiwnąć głową, żegnając się.
***
Podjechałam z klaczą do jeziora. Słońce powoli zachodziło. Zeskoczyłam z konia i odpięłam popręg.
-Napij się-powiedziałam, gładząc mokrą od potu szyję konia. Parsknęła cicho, jakby chciała podziękować. Podeszłam z nią bliżej wody, gdy usłyszałam, że ktoś się zbliża. Napięłam łuk i skierowałam go w stronę, z której dochodził dźwięk.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz